Brat Zenon misjonarz Japonii
Br. Zenon Żebrowski (ok. 1891-1982), franciszkanin, który przybył do Japonii ze sw. Maksymilianem Marią Kolbe 24 kwietnia 1930 roku, to chyba najbardziej znany Polak w Japonii. Nazywany jest przez Japończyków potocznie „Zeno-san”, od japońskiego słowa „zenno”, czyli „wszechmocny” i „san”, czyli „pan”, bo w kraju, gdzie katolicy stanowią zaledwie 0,3% ludnosci pojęcie brata zakonnego jest większosci ludzi nieznane . Br. Zenon znany jest szczególnie ze względu na powojenną działalnosć charytatywną, którą począwszy od Nagasaki prowadził w całej Japonii po drugiej wojnie swiatowej.
Toru Matsui, jeden z japońskich współpracowników br. Zenona w tokijskim slumsie „Miasto Mrówek” w latach 50. był tak zafascynowany jego postacią, że przeprowadził z nim serię rozmów i napisał w 1966 r. książkę „Zeno nie ma czasu umierać- życie zakonnika z Miasta Mrówek”. Oto jak opisuje w niej życie polskiego franciszkanina.
Br. Zenon Żebrowski, a własciwie Władysław Żebrowski urodził się w końcu grudnia 1891 lub 1892 roku we wsi Surowe na ziemi kurpiowskiej, wówczas pod zaborem rosyjskim, niedaleko granicy z zaborem pruskim. Metryka jego urodzenia i akt chrztu zaginęły, gdyż Niemcy spalili urząd gminny i kosciół w pobliskim Myszyńcu podczas I wojny swiatowej. Władysław był czwartym synem Józefa Żebrowskiego i Anny, z domu Kozon. Został ochrzczony w kosciele w Myszyńcu. Przeciwstawiając się polityce rusyfikacyjnej rodzice wysłali go do tajnej, polskiej szkoły podstawowej. Zajęcia odbywały się w prywatnych domach większych gospodarzy, do których należała rónież rodzina Żebrowskich. Władze rosyjskie nakładały kary na rodziców, którzy nie posyłali dzieci do szkoły. Brat Zeno wspominał, że wszyscy we wsi płacili kary. Chodził do szkoły dwie zimy. W lecie musiał pomagać rodzicom w pracach domowych.
Władysław żył w bardzo burzliwych czasach. Podczas I wojny swiatowej walki między Rosją i Niemcami toczyły się niedaleko domu Żebrowskich. Odgłos armatnich strzałów było słychać tak blisko, że rodzina chowała się przed ostrzałem w piwnicy i w specjalnie przygotowanej kryjówce. Żołnierze niemieccy plądrowali wsie, zabierali konie, krowy, swinie, kury i wszelkie jedzenie, aby zapewnić pożywienie armii. Zabrali całą żywnosć z domu Żebrowskich.
11 listopada 1918 roku spełniło się marzenie wielu pokoleń Polaków i Polska po 150 latach odzyskała niepodległosć. Władysław nie mógł się tego dnia cieszyć ze wszystkimi. Leżał złożony tyfusem. Jego stan był na tyle ciężki, że wezwano księdza, aby udzielił mu ostatniego sakramentu.
Kiedy choroba zelżała koledzy wyciągnęli go, żeby zobaczył marsz opuszczających Polskę oddziałów niemieckich. Potem widział maszerujących żołnierzy polskich. Nie wiadomo czy z własnej woli czy pod wpływem kolegów postanowił wstąpić do odradzającego się Wojska Polskiego. W 1919 roku w Ostrołęce stanął przed komisją poborową. Został przydzielony do oddziału broni maszynowej i wysłany do pułku w Łomży. Stamtąd został przeniesiony do Komorowa pod Warszawą, gdzie otrzymał mundur wojskowy. Warunki życia w wojsku były bardzo ciężkie. Była bieda i głód. Polska odradzała się z zaborów i powojennych gruzów.
W 1920 oddział broni maszynowej został wysłany do front obrony granicy wschodniej i Warszawy przed mającą przewagę liczebną armią Michaiła Tuchaczewskiego. Przed wyruszeniem na bitwę Władysław dostał się do szpitala polowego w Komorowie. Guz, który pojawił się na jego szyi został zdiagnozowany jako złosliwy. Stan był ciężki.
Walka o Warszawę nasilała się i szpital szybko zapełniał się ciężko rannymi żołnierzami z frontu. Codziennie umierało ok. 3-4 osób. Władysław pomagał zajmować się ciężko rannymi i grzebać zmarłych.
Kiedy opuscił szpital dowódca wojskowy uczynił go odpowiedzialnym za zaopatrzenie i opiekę nad końmi. Wraz z oficerem i z jednym jeszcze żołnierzem był odpowiedzialny za przygotowanie pożywienia dla 10 tys. żołnierzy. Praca była bardzo uciążliwa. Pracowali 11-12 godzin na dobę. Trzeba było być przygotowanym na możliwosć ataku wroga. Wojsko Polskie wygrało bitwę i sowieci się wycofali. W 1921 roku służba wojskowa Władysława dobiegła końca. Dowódcy proponowali mu jej przedłużenie, ale się nie zgodził. Chciał prowadzić życie, w którym jest więcej wolnosci.
Dorota Hałasa. Tokio