Byłeś tylko zwykłym człowiekiem

Miałeś tylko serce jedno i ręce dwie,
A tyle dobrego dla bliźnich wokoło zrobiłeś.
Z Ewangelią w ręku Japonię całą przemierzyłeś,
I swym poświęceniem wszystkich zauroczyłeś.

Jak każdy z nas miałeś tylko zwykłe oczy,
A umiałeś wpatrzeć człowieka w potrzebie.
Zawsze chleb dla głodnych nosiłeś w swej torbie,
I stąpając po ziemi, myślami byłeś już w niebie.

Byłeś zawsze w ciągłym pośpiechu,
O siebie nie dbałeś, czasu nie miałeś na sen.
Czas się jednak zatrzymywał dla ciebie,
Gdy spostrzegałeś w pobliżu bliźniego w potrzebie.

Z odwagą rycerza szedłeś wszędzie tam,
Gdzie inni ludzie często bali się zachodzić.
Boską Miłość niosłeś człowiekowi każdemu,
I w znany tylko tobie sposób umiałeś ludzi godzić.

Ty bardziej niż inni ludzie,
Czułeś ból głodu człowieka ulicy.
Tyś z naturą boskiego pielęgniarza,
Lekarstwem Miłości bliźniego obdarzał.

Tyś z boskim kagankiem nadziei,
Z ufnością wchodził do domu każdego.
Tyś w każdym skrzywdzonym człowieku,
Umiał dostrzec Chrystusa cierpiącego.

Ty jak Franciszek z Asyżu na japońskiej ziemi,
Wspierając bliźnich, dbałeś o ciało i duszę człowieka.
Umiałeś być przyjacielem wszystkich ludzi,
Japończycy lgnęli do ciebie; nikt przed tobą nie uciekał.

Ty miałeś serce ogromne,
Które nigdy kochać nie przestaje.
Troszcząc się o bliźnich w Nipponie,
Troskliwie wspierałeś też i inne kraje.

Za to coś z poświęceniem robił na co dzień,
Wdzięczna Japonia bardzo cię pokochała.
Pomniki ci postawiła, medale przyznała…,
A twe zmęczone ciało w swej ziemi pochowała.

Choć już odszedłeś ze świata tego,
Twoje słońce nie zna jednak zachodu.
Wciąż żyjesz w swoich dziełach,
W ludzkich sercach, w pamięci narodów.

Wielka szkoda, że już ciebie tu nie ma,
Przydałbyś się dzisiaj światu znowu.
Spoglądasz na nas z góry; jesteś przecież w niebie,
Wiemy, żeś nam życzliwy i wspierasz w każdej potrzebie.

Nadejdzie czas, że znowu się spotkamy,
U kresu naszej ziemskiej drogi.
Wówczas nie zabraknie nam czasu,
Na niegdyś przerwane dialogi.

Jerzy Żebrowski